Jo Bartosch rozmawia z ceramiczką Claudią Clare, której bezkompromisowa twórczość wstrząsnęła cenzurującym światem sztuki.

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie internetowej magazynu Critic (www.thecritic.co.uk) w lipcu 2023 r. pod tytułem "Breaking taboos with clay".

Niewiele jest rzeczy bardziej niepokojących dla dekolonizujących się nudziarzy, którzy rządzą światem sztuki, niż 61-letnia lesbijka, która jak sama mówi, „nie ma nic do stracenia”. Szczególnie nie taka, która jest gotowa stanąć przed sądem, by bronić wolności słowa.

Claudia Clare jest ceramiczką. A jej wspaniałe ceramiki opowiadają mało lubiane historie, które często mówią o najobrzydliwszych aspektach ludzkiej natury. Clare ośmiesza antyliberalną lewicową triadę uwielbienia dla ekstremizmu islamskiego, prostytucji i tożsamości płciowej, a przede wszystkim nie zgadza się na przyjęcie credo polityki tożsamości. Jednak nie jest ona reakcjonistką.

„Feminizm – jak sama mówi – jest wątkiem, który łączy całą moją pracę. Nie ma sensu domagać się praw tylko dla kobiet, które wyglądają jak ja – ruch kobiecy musi wykraczać poza wszelkie granice”.

W czerwcu 2023 r., Clare wywalczyła ugodę w wysokości 10 000 funtów od Craft Potters Association i University of the Arts w Londynie po tym, jak wycofano ją z wcześniej zaplanowanego wydarzenia. Clare miała wówczas opowiedzieć o swoich pracach związanych z życiem kobiet zmuszanych do prostytucji. Na kilka tygodni przed wydarzeniem, Clare została poinformowana, że jej obecność może wywołać protesty, potencjalnie zagrażając „samemu wydarzeniu”. Pieniądze z ugody zostały przekazane na rzecz organizacji pomagającej kobietom z seks-branży, ale jej zwycięstwo jest jedynie ostatnią odsłoną trwającej od dziesięcioleci walki Clare z uciszaniem jej przez instytucje publiczne.

Claudia Clare, Satyra feministyczna. Brak bezpiecznych przestrzeni,
Wystawa w CSW ZU w Warszawie.

Pierwszymi państwowymi cenzorami, którzy przyszli po Clare, byli irańscy ajatollahowie. W 2009 r. została zaproszona do wystawienia kolekcji swoich prac w Muzeum Sztuki Współczesnej w Isfahanie. Clare, mówiąca po persku i posiadająca adoptowaną irańską rodzinę, była wspierana przez galerię, która odrzuciła rządowy edykt nakazujący śledzenie jej podczas wizyty. W konsekwencji irańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wycofało wizę artystki.

Nic zatem dziwnego, że znalazła się ona pod obserwacją ajatollahów. Jednak już rok później Clare zaczęła odczuwać podobne odczucie haramu wkradającego się do świeckiej przestrzeni Wielkiej Brytanii. W 2009 r. zauważyła, że kurator w londyńskiej galerii miejskiej wydała jej się „zdenerwowany”. „W końcu wyciągnęłam to z niej; była przerażona, że wielki, owłosiony, przerażający muzułmanin może się zdenerwować, ponieważ stworzyłam pracę zatytułowaną Princess Hymen. Chodziło w niej głównie o dziewczęce ciało i zabieg rekonstrukcji błony dziewiczej, który jest przeprowadzany w Wielkiej Brytanii”.

„Kuratorka uważała, że może to zostać odebrane jako obraźliwe dla muzułmanów. Jednak każde społeczeństwo ma swoje tabu związane z kobiecym ciałem i to stanowiło dużą część tego, co chciałam powiedzieć”. Wystawa okazała się tak popularna, że zdecydowano się ją przedłużyć. „Opinie odwiedzających były niesamowite; szczególnie poruszyły mnie komentarze tureckich kobiet, które mówiły, że po raz pierwszy czuły się związane z jakimś dziełem sztuki” - powiedziała Clare.

Jednak w następnym roku powiedziano jej, że Princess Hymen zostaje usunięta z wystawy w galerii prowadzonej przez Bradford Metropolitan District Council. „Wywalczyłam przywrócenie tego naczynia, ale zdecydowano się ukryć jego jedną stronę. Galeria otrzymywała mnóstwo skarg od publiczności, która nie mogła zobaczyć całego dzieła... Jak na ironię, o ile mi wiadomo, żaden muzułmanin nie złożył skargi”.

Claudia Clare, Satyra feministyczna. Brak bezpiecznych przestrzeni,
Wystawa w CSW ZU w Warszawie.

Clare nie zaprzestała tworzenia prac, które miały dla niej znaczenie i nadal spotykała się z niejawnymi oskarżeniami o bigoterię. W 2016 r. usunięto jej prace z wystawy „Ideas Worth Fighting For” w People's History Museum w Manchesterze. „Kurator obawiał się, że na dzbanku może znajdować się wizerunek proroka Mahometa i założył, że wszyscy muzułmanie poczują się zgorszeni. Gdyby jednak odrobili pracę domową na temat populacji Manchesteru, wiedzieliby, że znaczna część z tej społeczności to szyici, a szyiccy muzułmanie nie zabraniają przedstawiania wizerunku Proroka”.

Clare bezskutecznie usiłowała walczyć z cenzurą, a od tamtej pory uścisk cenzorski jeszcze się zacieśnił. Niektórzy właściciele galerii wycofywali zaproszenia z uwagi na jej stanowisko w sprawie przemysłu seksualnego, inni dlatego, że miała czelność nie wierzyć, jakoby ludzie mogli zmieniać płeć. Ostatecznie, jej zdecydowanie feministyczny pogląd, że kobiety nie zasługują ani na „zniknięcie” pod zasłonami, ani pod ziemią, ani na sprzedaż jako obiekty zarobkowe, ani na kolonizację przez męskie fetysze, postawił ją poza granicami przyzwoitości, których większość publicznych galerii nie przekracza.

Pomimo swojej frustracji, Clare odczuwa pewną sympatię do cenzorów. We wczesnych latach pracy jako ceramiczka czuła się skrępowana przez „zdecydowanie męską” kulturę świata sztuki. „Kobiety były tolerowane, o ile przyjmowały takie samo podejście jak mężczyźni. Piękno było najważniejsze, a narracja lekko odstręczająca. Na politykę nie było miejsca w sztuce, a wszelkie przejawy feminizmu były tylko marnymi manifestami”.

Kiedy zaczęły pojawiać się idee dotyczące dekolonizacji i kulturowego zawłaszczania, zdające się podważać status quo, Clare była ich wczesną zwolenniczką. „Pamiętam, że jako nastolatka odwiedziłam Muzeum Ashmolean i byłam zakłopotana jego etykietami. Patrzyłam na starożytne egipskie naczynia, a tekst obok nich brzmiał 1930 z nazwiskiem jakiegoś Brytyjczyka. Lata zajęło mi zrozumienie, że to, co wymieniali, było nazwiskiem archeologa i datą znalezienia przez niego dzieła. Początkowo było wiele emocji związanych z poznawaniem kultur, historii i ludzi ukrytych pod nieścisłymi, kolonialistycznymi etykietami.

„Dzisiaj jednak dekolonizacja zamieniła się w bezwartościowe odhaczanie kolejnych rubryk. Kiedy sprawy tracą swojego prawdziwego ducha i stają się zbiurokratyzowane, wtedy wkracza pobożny, pouczający ton. Ludzie mają dobre intencje, ale wciąż myślą, że „mniejszości” to grupa jednorodna”.

Claudia Clare, Satyra feministyczna. Brak bezpiecznych przestrzeni,
Wystawa w CSW ZU w Warszawie.

Sztuka feministyczna ma złą reputację, kojarząc się z kobietami w kaftanach i w długich kolczykach, które malują krwią menstruacyjną. Zaś w środowisku feministycznym sztuka jest odrzucana jako przejaw lenistwa, oderwany od realiów pracy na froncie wspierającej ofiary męskiej przemocy. Dla Clare ma ona jednak kluczowe znaczenie.

„Druga fala wygenerowała ogromną ilość piśmiennictwa feministycznego, ale sztuka feministyczna została z niego wyparta. Częściowo było to spowodowane faktem, że wiele feministycznych dzieł sztuki lat 70. było niezwykle abstrakcyjnych i zdominowanych przez białe feministki z klasy średniej. Czarna sztuka feministyczna lat 80. przyniosła odświeżającą zmianę. Przywrócono sztukę figuratywną, którą uwielbiam, ponieważ kocham opowiadać historie”.

Claudia Clare, Satyra feministyczna. Brak bezpiecznych przestrzeni,
Wystawa w CSW ZU w Warszawie.

Prawdopodobnie zmiana kulturowa, która umożliwiła rozkwit sztuki poza białym „męskim nurtem”, rozprzestrzeniła się w świecie online. Dziś każde „polubienie” lub retweet w mediach społecznościowych traktowane jest jako dowód na to, że dana jednostka może stanowić zagrożenie dla osób wrażliwych z powodu swoich poglądów. Rozwiązaniem, według sponsorowanych przez państwo galerii, jest wyeliminowanie tego, co Clare nazywa „skazą”. „Obecnie artyści są usuwani z powodu tego, co myślimy, a nie z powodu tego, co tworzymy. Jesteśmy pod stałym nadzorem, tak ze strony kolegów, jak i instytucji”.

„Anulowanie to takie słabe słówko” – mówi Clare. „Nie opisuje tego, co naprawdę się dzieje: ostracyzmu, zastraszania i prześladowania, a także faktycznego wycofywania zaproszeń i usuwania prac. To, czy dzieje się to w Iranie, czy w Wielkiej Brytanii, nie ma znaczenia – cenzura zawsze dotyczy instytucji, które twierdzą, że chronią wrażliwą publiczność przed niebezpiecznymi ideami – wkraczając między sztukę a publiczność, aby kontrolować to, co widzowie widzą”.

„Na początku mojej kariery spotykałam się z niemą cenzurą. Z szyderstwem i uciszaniem. Dziś jest ona wyraźniejsza i bardziej agresywna. Wspólnym mianownikiem jest przekonanie, że sztuka feministyczna, wszystko co mówi o doświadczeniach kobiet poza określoną narracją, pozostaje haram”.