Wprowadzenie

Jestem brytyjskim artystą, krytykiem sztuki, historykiem sztuki i poetą. Studiowałem sztuki piękne i historię sztuki na Goldsmiths College w Londynie na początku lat 90-tych. Od 1988 roku uczęszczam na wystawy sztuki, a od 1993 roku wystawiam swoją sztukę. Zacząłem publikować recenzje sztuki w 2003 roku i od tego czasu zajmuję się zawodowo krytyką sztuki. Przyjmuję zatem podwójną perspektywę artysty i krytyka sztuki. Napisałem trzy książki na temat polityki kulturalnej. Piszę również artykuły w języku angielskim, tłumaczone na język polski, dla czasopisma OBIEG.

Tematem tej serii rozmów jest cenzura sztuki. Będę mówił o sztuce, na której znam się najlepiej, i skupię się na miękkiej cenzurze. Jest to cenzura, którą stosuje się pośrednio – w ten sposób liberałowie cenzurują swoich przeciwników, a nawet krytyków. Ich działania polegają na promowaniu projektów wspierających wartości elit i tłumieniu wartości konkurencyjnych elit i tradycji. Liberalizm ma równie cenzorski i autorytarny charakter, jak ideologia rządowa każdego dyktatora. Jeśli ktoś publicznie wypowiada się przeciwko podstawowym przekonaniom elity, zostaje wykluczony przez tłum w mediach społecznościowych lub odbiera się mu finansowanie.

Znaczna część mojego komentarza będzie oparta na artykułach i informacjach opublikowanych przeze mnie w kontrkulturowym czasopiśmie artystycznym „The Jackdaw”. Ponieważ publikacja ta opisuje bieżące wydarzenia i jest niezależna, zyskała status rzetelnego czasopisma. Jest to jedyna publikacja, która w pełni demaskuje korupcję brytyjskiego świata sztuki publicznej.

Mój pierwszy artykuł na temat cenzury dotyczył niemieckiego artysty Hansa Bellmera, którego prace zostały ocenzurowane przez Whitechapel Art Gallery w Londynie w 2006 roku. Dzieła sztuki o tematyce seksualnej zostały wycofane przez dyrektora galerii bez konsultacji z kuratorem tej wystawy, będącej częścią tournée z paryskiego Centre Pompidou. Jako powód podano, że sztuka mogła urazić lokalnych muzułmanów, którzy stanowią większość mieszkańców dzielnicy. Była to cenzura prewencyjna, w której strażnik kultury aktywnie wycofuje dzieło sztuki w celu ochrony uczuć pewnej grupy, zwykle mniejszości. Nie trzeba dodawać, że ta wrażliwość religijna dotyczy tylko niechrześcijan. Chrześcijanie są traktowani z pogardą przez ateistycznych postępowców, którzy zarządzają naszymi publicznymi instytucjami artystycznymi. Można przytoczyć wiele sytuacji, w których władze opowiadały się po stronie zdegustowanych osób wierzących, które nie były chrześcijanami, ale nie przychodzi mi do głowy żaden przykład, w którym władze państwowe lub lokalne poparłyby sprzeciw chrześcijan.

Arts Council

Brytyjska globalistyczna elita kierownicza postrzega sztukę jako siłę napędową gospodarki, środek do integracji społecznej i promocji wielokulturowego, wielorasowego, wielowyznaniowego kraju, który nasz premier-bankier nazywa „strefą ekonomiczną”. Arts Council określa obecnie artystów jako „kreatywnych praktyków”.

Największym mecenasem sztuki w Wielkiej Brytanii jest państwo. Zapewnia ono fundusze bezpośrednio kilku prestiżowym muzeom, takim jak National Gallery, British Museum i Tate Gallery. Większość pieniędzy przekazuje się za pośrednictwem Arts Council. Założona w 1946 roku instytucja Arts Council zarządza obecnie kwotą ponad 500 mln GBP (2 500 mln PLN) rocznie. Ma ogromne wpływy, daleko wykraczające poza zwykłą siłę pieniądza. Zapewnia finansowanie projektów, ośrodków i artystów. Ma określony program polityczny. Promuje sztukę ze względu na status demograficzny beneficjenta, tj. jeśli wnioskodawca jest kobietą, osobą innej rasy niż biała, niepełnosprawną, homoseksualną, transpłciową lub w jakikolwiek inny sposób należy do mniejszości, wówczas ma znacznie większe szanse na otrzymanie dofinansowania. Wydaje się, że nie ma żadnych kryteriów estetycznych.

Weźmy teraz pod uwagę, że rzekomo żyjemy w otwartej liberalnej demokracji, w której wolność słowa jest dobrem nadrzędnym. A co z poglądami tych, którzy postulują wartości stanowiące ideologiczną mniejszość w sztuce publicznej? Co się dzieje, gdy przychodzą ubiegać się o finansowanie? Wiadomo, jaka jest odpowiedź. Otrzymują odmowę, czasami trafiają na czarną listę. Wiem, że moje nazwisko znajduje się na tych nieoficjalnych politycznych czarnych listach. Odkąd w 2015 roku zacząłem krytykować establishment i publiczny sektor sztuki, moją twórczość zasadniczo usunięto z przestrzeni publicznej. Do 2016 roku sprzedawałem dzieła sztuki do muzeów w Wielkiej Brytanii i regularnie wystawiałem je w miejscach finansowanych ze środków publicznych. Od tamtej pory niczego ode mnie nie kupiono, muzea nie odpowiadają, biblioteki nie chcą nawet nabywać moich tomików poezji czy zbiorów opowiadań. Trudno znaleźć jakiekolwiek prace mojego autorstwa na wystawach w muzeach, które są właścicielami moich dzieł. Dzieje się tak pomimo tego, że przez ten czas moje utwory i twórczość nie uległy żadnej zmianie. Muzea, z którymi wcześniej miałem dobre relacje, zerwały kontakt.

Warto zauważyć, że kiedy odwiedza się muzeum lub galerię publiczną w Wielkiej Brytanii, nigdzie nie widać nowych dzieł sztuki, które popierałyby chrześcijaństwo, małżeństwo, tradycyjną rodzinę, wartości narodowe czy Brexit. W ankiecie przeprowadzonej wśród osób pracujących w branżach kreatywnych ponad 90% respondentów sprzeciwiło się Brexitowi, mimo że w skali kraju było to jedynie 48%. Sprzeciw wobec Brexitu był stanowiskiem elity i establishmentu. Nie zobaczymy sztuki, która sprzeciwia się aborcji, transgenderyzmowi i trans-aktywizmowi, masowej migracji, multikulturalizmowi czy małżeństwom homoseksualnym lub jest wobec nich sceptyczna. Są to jednak powszechne lub nawet dominujące postawy w moim kraju. Jeśli żyjemy w liberalnej demokracji, dlaczego poglądy większości są wykluczane – a nawet wyśmiewane – w sztuce publicznej? Dzieje się tak dlatego, że sztuka publiczna odzwierciedla wartości elity rządzącej, która nienawidzi brytyjskiego społeczeństwa i gardzi jego historią, kulturą, a nawet istnieniem. Sztuka konserwatywnych środowisk mogłaby być promowana i finansowana, ale tak się jednak nie dzieje.

Można powiedzieć, że elita zawsze cierpiała na ksenofilię – zamiłowanie do tego, co obce. W 1066 roku Anglia została najechana i podbita przez Normanów z północnej Francji. Stanowili oni obcą elitę, która przywiozła ze sobą swoje wierzenia i upodobania. Dlatego właśnie nazwa wyszukanego lokalu gastronomicznego to restaurant – słowo, które pochodzi z francuskiego, tak jak niemal wszystkie inne określenia używane w tradycyjnym angielskim menu. Angielski dwór królewski sprowadził artystów Anthony’ego van Dycka z Holandii i Hansa Holbeina ze Szwajcarii. Pismo, które nazywamy kursywą, pochodzi od fantazyjnego odręcznego stylu włoskich nauczycieli, którzy nauczali arystokrację. Teraz nasza elita udowadnia, że jest wyrafinowana i cnotliwa, ponieważ wspiera wszystkich zagranicznych artystów kosztem rodzimych brytyjskich twórców, każdorazowo faworyzując mniejszość kosztem większości. To dlatego dwóch ostatnich artystów reprezentujących Wielką Brytanię na Biennale w Wenecji było czarnoskórych, to dlatego ostatnią laureatką dorocznej Nagrody Turnera (najważniejszej nagrody w dziedzinie sztuki współczesnej w kraju) była czarnoskóra kobieta i to dlatego od 2011 roku tylko jeden laureat tej nagrody był mężczyzną. Czarnoskóre kobiety stanowią mniej niż 2,5% ludności Wielkiej Brytanii, ale pojawiają się nieproporcjonalnie często w brytyjskich programach artystycznych, ponieważ brytyjska liberalna inteligencja – głównie białe kobiety z klasy średniej – kopiuje inteligencję amerykańską. Dlatego właśnie widzimy obsesję na punkcie niewolnictwa – praktyki, która nigdy nie miała miejsca w Wielkiej Brytanii, ale występowała w koloniach w latach 1650-1807.

Z grubsza znam historię Polski i rozumiem, dlaczego Polska była zaniepokojona wpływami Rosji i Niemiec. Muszę jednak powiedzieć, że Ameryka nie daje wam żadnej nadziei. Fałszywy bożek demokracji, kłamstwa liberalizmu, grzech pierworodny niewolnictwa, władza artystek i lobby akademickiego, używanie oskarżenia o rasizm jako broni – wszystko to zostało przeniesione z Ameryki. Wszystko, co opisałem (i opiszę w tym wystąpieniu), wynika z naśladowania Ameryki. Wartości amerykańskiej elity najpierw zatruły Wielką Brytanię, ponieważ jesteśmy najbliżej Ameryki kulturowo i politycznie, a następnie zatrują Polskę, jeśli się z nią zwiążecie.

Oto artykuł o podkaście finansowanym przez ACE. Jest on zatytułowany „Pomocy! Jestem nacjonalistą!”. Jak widać, zrównuje bycie nacjonalistą1 z chorobą lub niepełnosprawnością. Kiedy autor krytykuje wpływ górnictwa na rdzenną ludność, nie ma na myśli rdzennej ludności Kornwalii czy Wielkiej Brytanii. Ma na myśli ludność w biednych krajach. Organizacja ACE nigdy nie poparłaby żadnego projektu, który byłby korzystny dla rodzimej ludności brytyjskiej ze względu na narodowość. Byłoby to uznane za rasistowskie, a autor zostałby wykluczony ze społeczności. Chętnie zapłacą natomiast za oskarżanie wszystkich białych ludzi o rasizm i bigoterię. ACE, instytucje krajowe, a nawet ministerstwo kultury prowadzą systematyczną kampanię demoralizacji i oczerniania rodzimej ludności poprzez pisanie na nowo jej historii, niszczenie jej tradycji, wymazywanie jej kultury fizycznej i promowanie osób o wyraźnie obcym pochodzeniu tylko dlatego, że są postrzegane jako mniejszości.

Znieść Arts Council

To właśnie tego rodzaju działania skłoniły mnie do napisania broszury zatytułowanej „Abolish the Arts Council” („Znieść Arts Council”). Była ona cytowana w kilku artykułach prasowych i w mediach społecznościowych. Wspomniano o niej w parlamencie. Nie oczekuję, że broszura coś zmieni. Została opublikowana jako akt oporu. My, artyści, musimy pokazać, że potrafimy wykazać się odwagą w obliczu władzy, która chce zaszkodzić nam i naszym ideałom.

Broszura wyjaśnia między innymi, skąd bierze się strach wokół sztuki publicznej:

Z badania przeprowadzonego w 2020 roku w sektorze kultury przez portal "Arts Professional" wynika, że ACE budzi powszechne obawy i strach. Oto wybrane komentarze zebrane przez Richarda Morrisona w "The Times".

Raport wskazuje, że osoby, które nie popierają lewicowych partii politycznych, są w równym stopniu zmuszane do milczenia. Sztuka, jak stwierdził jeden z respondentów, jest obecnie zdominowana przez monolityczną, politycznie poprawną klasę (głównie uprzywilejowanych, białych przedstawicieli klasy średniej), którzy narzucają swoje nietolerancyjne poglądy całemu sektorowi. Inna osoba zauważyła, że pracownicy artystyczni nie mogą kwestionować niczego, co jest skrajnie lewicowe lub politycznie poprawne, ponieważ obawiają się, że zostaną nazwani rasistami, ksenofobami, bigotami itp. [...]

Jak przekonałem się podczas konferencji dla orkiestr, niektórzy twierdzą, że publiczne krytykowanie ACE jest równoznaczne z samobójstwem zawodowym. Finansowanie publiczne jest coraz większym zagrożeniem dla wolności słowa (i nie tylko) – napisał jeden z uczestników. Jeśli krytykujesz rząd lub radę artystyczną, prawdopodobnie ryzykujesz interesy swojej organizacji. [...] Artyści, a zwłaszcza artystki, boją się kwestionować stanowisko działaczy na rzecz praw osób transseksualnych – twierdzi jeden z badanych – w obawie przed zjadliwą agresją słowną, a czasem nawet fizyczną.

Latem 2020 roku niektóre duże muzea w Wielkiej Brytanii wydały oświadczenia popierające inicjatywę Black Lives Matter. Oto oświadczenia wydane przez Tate, narodowe muzeum sztuki brytyjskiej i nowoczesnej. Tweety nawiązują do sprawy Stephena Lawrence’a, czarnoskórego nastolatka zamordowanego w Londynie przez białych rówieśników w 1993 roku. Policja nie zdołała postawić zabójców przed sądem. W oficjalnym raporcie (Raport MacPherson z 1999 r.) stwierdzono, że policja dopuściła się „instytucjonalnego rasizmu”, co oznacza, że postrzegana postawa danej grupy jest wystarczająca, aby ją moralnie umniejszyć, nawet jeśli żadna jednostka nie zrobiła niczego rasistowskiego. Za chwilę wrócimy jeszcze do Tate.

Oto nagłówek dotyczący stanowiska British Museum w odniesieniu do ruchu Black Lives Matter. Dyrektor nakazał umieszczenie popiersia założyciela muzeum w szklanej gablocie wraz z przedmiotami związanymi z niewolnictwem na znak publicznego upokorzenia. Dyrektorem jest Niemiec Hartwig Fischer. Osobiście nie powołałbym żadnego obcokrajowca na stanowisko dyrektora dużej instytucji państwowej. Mogę zatrudnić obcokrajowca do reżyserowania opery, dyrygowania orkiestrą i tak dalej, ale uważam, że powinny istnieć przepisy zabraniające kontrolowania instytucji krajowych przez osoby z zewnątrz.

Aktywiści z Institute of Contemporary Art w Londynie (finansowanego przez ACE) przez wiele lat jawnie uprawiali propagandę polityczną. W mojej książce „Artivism” opisuję rażąco ekstremistyczne cele, które wspierali. Dyrektor posłużył się oficjalnym biurem prasowym ICA, aby wydać oświadczenie popierające zniszczenie pomnika Edwarda Colstona w Bristolu.

W czerwcu 2020 roku rozszalały tłum zniszczył i zatopił pomnik lokalnego polityka z Bristolu. Wszystkiemu przyglądała się policja. Policjanci podlegali burmistrzowi, który chciał usunąć pomnik za pomocą legalnych środków, ale miał takiej możliwości. Pozwolił więc tłuszczy na nielegalne działania. Posąg ten jest obecnie wystawiony w lokalnym muzeum historii, które traktuje go jako trofeum, a nie rezultat nielegalnej, zleconej przez państwo przemocy wobec wspólnej własności. Dyrektorem ICA, który poparł tę akcję, również był Niemiec, Stefan Kalmar. Później kazano mu zrezygnować, nie z powodu tego oświadczenia, nie dlatego, że pracownicy i zarząd ICA nie zgadzali się z nim, ani nie dlatego, że zezwolił na wykorzystanie funduszy charytatywnych przeznaczonych na sztukę do prowadzenia kampanii politycznych (co w Wielkiej Brytanii jest niezgodne z prawem). Został zmuszony do ustąpienia ze stanowiska, ponieważ był zbyt bezpośredni. Nie była to odpowiednia „optyka”.

ICA przewodzi obecnie nowy dyrektor, tym razem z Turcji. Nic się nie zmieniło. Dalej trwa polityczna partyzantka i przekierowywanie funduszy na politykę i działalność niezwiązaną ze sztuką. Prowadząc działania potencjalnie nielegalne, a na pewno nieetyczne, członkowie kierownictwa tych organizacji doprowadzą je do bankructwa i kompromitacji, ponieważ nie kierują się lojalnością wobec organizacji, państwa czy społeczeństwa, ale wobec swoich politycznych kolegów i postępują w sposób, który nazywam kulturowym entryzmem. Każdy dyrektor, który odejdzie ze stanowiska, może po prostu udać się do innego ośrodka w globalistycznej sieci artystycznej (w Miami, Toronto, Zurychu, Barcelonie, Helsinkach) i dalej działać w ten sam sposób. Nie ma żadnych konsekwencji prawnych, finansowych ani zawodowych wynikających z podkopywania reputacji i finansów instytucji publicznej.

Organizacja Museums Association została założona w 1889 roku jako profesjonalny organ udzielający wskazówek dotyczących techniki i etyki pracy muzealnej. Skupia się ona na aktywizmie, ale tylko z jednej perspektywy – globalistycznych technokratów, którzy promują liberalizm, masową migrację, multikulturalizm i katastrofizm ekologiczny. Na swojej stronie internetowej podają:

bronimy różnorodności i równości” oraz „prowadzimy kampanię na rzecz sprawiedliwości społecznej i klimatycznej.

Opowiadają się za dekolonizacją muzeów (czyli repatriacją artefaktów z epoki kolonialnej). Strona internetowa MA zawiera „czytelne, aktualne porady, które umożliwiają wszystkim muzeom bezpieczne i etyczne usuwanie przedmiotów ze swoich zbiorów, przy jednoczesnym zachowaniu zaufania publicznego”.

Na konferencji zorganizowanej w zeszłym roku przez Museums Association, na scenie znalazło się sześć muzułmanek zajmujących się muzealnictwem, z których trzy miały na sobie hidżaby. Są to kuratorzy-aktywiści zatrudniani przez muzea do pisania historii na nowo. Nad nimi widniało zdjęcie grupy mężczyzn związanych z Kelvingrove Art Gallery w Glasgow, zrobione mniej więcej w latach 20. lub 30. ubiegłego wieku.To zdjęcie zostało opublikowane na Twitterze przez National Heritage Lottery Scotland, czyli szkocką jednostkę rządową. To nie są żadni buntownicy, tylko słudzy rządów, którzy chcą zmienić historię i demografię kraju.

Konferencja była zatytułowana „Make Change Happen” ("Wprowadź zmiany"), co pokazuje perspektywę MA. Podczas konferencji poruszono następujące tematy: „Muzea na rzecz sprawiedliwości klimatycznej”, „Tworzenie antyrasistowskiego kraju – praktyczne wnioski z działalności walijskich muzeów” oraz „Współpraca na rzecz zmian: zwalczanie rasistowskiej narracji naukowej”. Jedna z sesji podczas konferencji dotyczyła „życia czarnoskórych osób queer”, a jej celem było zakwestionowanie koncepcji narodowości „poprzez zmianę naszego postrzegania tego, kto należy do danej grupy, a kto nie”. Sesja ta otrzymała wsparcie od finansowanych ze środków publicznych organizacji Historic Royal Palaces, English Heritage i National Trust, co pokazuje, jak powszechna stała się praktyka sprawiedliwości społecznej w finansowanych ze środków publicznych organizacjach zajmujących się dziedzictwem narodowym.

Przedstawiciel MA automatycznie zasiada w zarządzie National Trust (NT). W ten sposób NT zapewnia sobie poparcie najwyższego szczebla dla polityki woke, w tym forsowania narracji, które oczerniają postacie historyczne związane z handlem niewolnikami (a nawet kolonializmem), promowania partycypacji mniejszości rasowych (jako odwiedzających i pracowników) w celu demograficznego zwiększenia ich zaangażowania, a także zmuszania wolontariuszy do noszenia symboli politycznych (smyczy z tęczą LGBT). Można sobie wyobrazić, jakiego rodzaju zakupy i wystawy sztuki są zatwierdzane przez kuratorów, którzy z taką dumą zajmują się aktywizmem.

Oto instrukcja opisująca, jak pisać etykiety muzealne, aby ośmieszyć obiekt i obciążyć odwiedzających winą za wydarzenia historyczne. Niedawno uczestniczyłem w wystawie Williama Hogartha, wielkiego angielskiego malarza. Organizatorem była galeria Tate, która zaprosiła aktywistów walczących z rasizmem do napisania etykiet zawierających zarzuty dotyczące niewolnictwa, mimo że na wystawie nie było żadnych obrazów przedstawiających niewolnictwo. Było to tak ekstremalne i niepotrzebne, że nawet skrajnie lewicowa prasa uznała te etykiety za prowokacyjne i żenujące.

Ostatni przykład materiałów, które otrzymują wsparcie od krajowych instytucji artystycznych.

Jedenastego lutego w Tate Britain w Londynie odbyły się trzy występy Drag Queen Story Hour (DQSH). Aida H. Dee, performerka, jest opisana na stronie internetowej Tate jako „nieneurotypowa, cierpiąca na ADHD, queerowa bohaterka literatury, teatru i rozrywki dla dzieci. Jest patronką organizacji Autistic Inclusive Meets London, zawodową pisarką i znakomitą aktorką występującą na festiwalu Edinburgh Fringe, która została wyróżniona przez magazyn Forbes za bycie aktywistką na rzecz neuroróżnorodności, a ostatnio otrzymała również nagrodę Local Leader Of The Year za rok 2022 przyznawaną przez PinkNews”.

Aida H. Dee i/lub Drag Queen Story Hour UK występowały (lub były wspierane finansowo) nie tylko przez Forbes, Greenpeace i różne organizacje queer i gejowskie, ale także przez NHS England i National Education Union. Tate zamierza dotrzymać kroku innym instytucjom kulturalnym, które objęły patronat nad organizacją – w tym British Library i British Museum. Okazuje się, że gdy przyjmuje się argument postmodernizmu mówiący o braku znaczących różnic między sztuką a nie-sztuką, organizacje artystyczne zaczynają finansować działania niezwiązane ze sztuką.

Jeśli komuś wydawało się, że to tylko jednorazowy przypadek, oto strona Tate dla dzieci. Na swojej stronie internetowej skierowanej do dzieci galeria Tate zamieściła link do niepublicznego filmu na YouTube dotyczącego mniejszościowych orientacji seksualnych, który nie ma żadnego związku ze sztuką. To nie jest element kampanii promującej „akceptację” czy „dostrzeganie” innych grup. Jest to kampania wspierająca homoseksualizm, prowadzona bez wahania i zastanowienia przez nieprzyjmujących sprzeciwu czy wątpliwości kuratorów. Nie docierają do nich argumenty, że jest to niestosowne, ponieważ a) jest skierowane do dzieci, b) odbywa się w galerii sztuki i c) jest finansowane ze środków publicznych. DQSH nie wpisuje się przecież w zakres działalności Tate określony w statucie parlamentarnym, który ogranicza zadania galerii do sztuk pięknych.

Galeria Tate już dawno przestała zajmować się wyłącznie sztuką piękną oraz reprezentować Brytyjczyków i ich historię. Jak czytamy:

Podejście Tate Britain do brytyjskiej historii sztuki będzie ponadnarodowe i ponadkulturowe.

Szkoda, że brytyjska instytucja nie dostrzega tego, jak ważna dla jej odbiorców jest Wielka Brytania. Oczywiście pojęcie „ponadkulturowy” odnosi się do nienormatywnych i nietradycyjnych struktur rodzinnych, seksualności i tożsamości płciowej.

Wydarzenie zorganizowane z udziałem DQSH doprowadziło do gwałtownych protestów przed galerią. Organizatorami byli prawicowi nacjonaliści i lewicowa antifa. Ze względu na stanowisko polityczne protestujących mainstreamowa prasa zignorowała ich argumenty, mimo że prawdopodobnie popiera je większość społeczeństwa, a 10 lat temu byłyby one powszechnie uznawane zarówno przez elity, jak i mainstreamową prasę.

Opór i nadzieja

Wciąż pozostaje jednak cień nadziei. Grupa artystów kontestujących ten porządek (w tym ja) zorganizuje latem wystawę w centrum Londynu. Zamierzamy opowiedzieć się za budowaniem społeczności i uprawianiem sztuki bez pomocy państwa, ponieważ nie toleruje ono sztuki, która służy wyłącznie sztuce, a nie państwu. Przytoczę kilka słów z przemówienia, które wygłosiłem w styczniu, podczas inauguracji ruchu.

Przynoszę wam przesłanie nadziei i odnowy. W tym roku wykształci się grupa artystów i twórców o odmiennych poglądach, a jej fundament powstał dziś wieczorem, właśnie tutaj. Nie będą oni kierować się zemstą ani wrogością, nie podpiszą się pod wartościami establishmentu – będą pracować tak, jakby ludzie, którzy gardzą ich kulturą, nie istnieli i traktować czasy, w których żyją, jako moment, który minie (i musi minąć) i po którym nastąpi epoka prawdziwych wartości i autentycznych osiągnięć (takich, które uznaliby nasi przodkowie). Będą oni uczestniczyć w przywracaniu tych wartości - nadrzędności estetyki, dążenia do piękna, odrzucenia apologii post hoc i odrzucenia aprobaty państwa. Aprobata państwa stanie się wręcz plamą, odznaką hańby”. Na zakończenie powiedziałem: „Powierzam tę podwójną misję – odnowy i obrony – wam, miłośnikom sztuki obecnym tu dziś wieczorem.

Przesyłam to przesłanie nadziei moim polskim koleżankom i kolegom. Być może doda im ono otuchy i odwagi.

Alexander Adams

Alexander Adams jest brytyjskim artystą, krytykiem i poetą. Swoje teksty krytyczne publikował w Apollo, British Art Journal, Burlington Magazine, The Critic i The Jackdaw. Jego prace były wystawiane na całym świecie, a tomy wierszy i rysunków wydano w Wielkiej Brytanii, w Stanach Zjednoczonych i na Malcie. W 2022 roku, nakładem wydawnictwa Imprint Academic, ukazała się jego książka zatytułowana Artivism: The Battle for Museums in the Era of Postmodernism.

1. Nacjonalizm jest doktryną polityczną, w myśl której naród i wspólnota narodowa są wartościami najwyższymi. Nie oznacza on automatycznie bezkrytycznego uwielbienia dla swojego narodu, czym jest szowinizm, ani pogardy lub agresywnego nastawienia wobec innych narodów oraz dążenia do ich zdominowania, czym był narodowy socjalizm w Niemczech lub faszyzm we Włoszech. Propagowanie nacjonalizmu nie jest zabronione zgodnie z Konstytucją RP (przyp. red.)